
Na początek trzeba zrobić biszkopt. W tej kwestii nie będę nic wydziwiać, tylko skieruję Was do przepisu u Fel. Biszkopt wychodzi idealny i zawsze. Wiem, że ortodoksi nie dają do biszkoptu proszku do pieczenia, ale tu przedkładam efekt nad wierność zasadom. A ten jest rewelacyjny. Aha, z podanych proporcji wychodzi tortownica o średnicy 24 cm.
Składniki masy:
1 kubek jogurtu naturalnego, najlepiej gęstego i smacznego (można oczywiście dać jogurt 0%, ale nie spotkałam jeszcze takiego, który by nie smakował jak odpad produkcji mleczarskiej, więc poprzestałam na zwykłym jogurcie Z TŁUSZCZEM)
2 łyżeczki żelatyny
cukier puder — parę łyżek do smaku
1 puszka brzoskwiń (wystarczy taka z tych mniejszych).
Przygotowanie:
Żelatynę rozpuścić w 1/4 kubka gorącej wody i zostawić, żeby przestygła. Jogurt zmiksować z cukrem, tak żeby się zaczął lekko pienić, a następnie dodać rozpuszczoną żelatynę i dokładnie wymieszać. Masę zostawić w chłodnym miejscu i obserwować, czy nie zaczyna tężeć.
Brzoskwinie odcedzić (zalewy nie wylewać!) i pokroić w plastry grubości ok. 5-10 mm.
Ciasto biszkoptowe przekroić w poprzek na dwa placki, dolny placek nasączyć zalewą z brzoskwiń, wyłożyć na niego połowę brzoskwiń, przykryć 1/3 tężejącej masy jogurtowej. Na to nałożyć drugi placek, też nasączyć go zalewą, posmarować górę i boki resztą masy. Udekorować brzoskwiniami i tyle.
Jest pyszny, leciutki, wilgotny, owocowy.
Obstawiam, że zastąpienie brzoskwiń truskawkami albo malinami też da bdb efekt.
PS Zdjęcie jest, jakie jest, bo udało mi się sfotografować ostatni niepożarty kawałek.
2 komentarze:
jogurt mały czy duży?
Duży :)
Prześlij komentarz